PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! nie mogłam się z tym wyrobić przez ten durny internet :(
***********************************************************************
Cały poranek spędziłam na przekopywaniu róż. Od klęczenia w kolcach i ziemi ścierpły mi nogi, skóra na dłoniach stwardniała mi od rękawiczek i na domiar złego - musiałam iść na lekcje. W sumie, było coś gorszego. To coś stało oparte o altankę i piło kawę rzucając w moim kierunku bezczelne komentarze na temat mojej pracy jako tymczasowego ogrodnika. Najszybciej jak mogłam ruszyłam w stronę damskiego internatu. Szybko przebrałam się w legginsy i białą koszulę. Po drodze do szkoły jeszcze zawiązałam krawat i ruszyłam do stołówki na śniadanie. W korytarzu mijałam się z ludźmi, którzy rzucali na mnie ukradkowe spojrzenia. "Jedna z najlepszych ucieka" "Słyszałam, że zwiała z chłopakiem" "wychodzi kiedy chce, żadnych ograniczeń!". Szepty towarzyszyły mi aż pod drzwi stołówki, a tam było jeszcze gorzej. Niektórzy rozmawiali przyciszonymi głosami pochyleni nad stolikami a inni nie kryli ciekawości wlepiając we mnie wzrok. Terenu szkoły nie można opuszczać. A ja? Robiłam to notorycznie.
***********************************************************************
Cały poranek spędziłam na przekopywaniu róż. Od klęczenia w kolcach i ziemi ścierpły mi nogi, skóra na dłoniach stwardniała mi od rękawiczek i na domiar złego - musiałam iść na lekcje. W sumie, było coś gorszego. To coś stało oparte o altankę i piło kawę rzucając w moim kierunku bezczelne komentarze na temat mojej pracy jako tymczasowego ogrodnika. Najszybciej jak mogłam ruszyłam w stronę damskiego internatu. Szybko przebrałam się w legginsy i białą koszulę. Po drodze do szkoły jeszcze zawiązałam krawat i ruszyłam do stołówki na śniadanie. W korytarzu mijałam się z ludźmi, którzy rzucali na mnie ukradkowe spojrzenia. "Jedna z najlepszych ucieka" "Słyszałam, że zwiała z chłopakiem" "wychodzi kiedy chce, żadnych ograniczeń!". Szepty towarzyszyły mi aż pod drzwi stołówki, a tam było jeszcze gorzej. Niektórzy rozmawiali przyciszonymi głosami pochyleni nad stolikami a inni nie kryli ciekawości wlepiając we mnie wzrok. Terenu szkoły nie można opuszczać. A ja? Robiłam to notorycznie.
Zagryzłam wargę i usiadłam obok Toma. Melissa rzuciła mi jabłko a ja złapałam je jeszcze w locie.
-Muszę wam coś powiedzieć.. I to raczej nie jest miłe. - powiedziałam krzywiąc sie, czując kwaśny smak owocu.
-Słuchamy. - powiedział David rozkładając się na krześle.
Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech.
-Rozmawiałam z babcią. I nie jest dobrze. Nel zginęła bo Nieumarli tworzą Armię. Za niedługo powinni zacząć przygotowywać wszystkich uczniów na wojnę. Nie tylko Straż ma zajęcia obronne. Teraz to my tworzymy Wojnę.
-Będziemy walczyć?- niepewny wzrok Toma zdradzał jego obawy. On nie był wychowany w tym świecie. Bał się, że wojna wciągnie ludzi, jego fanów, przyjaciół. A bynajmniej tak zdawało mi się na początku. A później w jego oczach błysnęło coś co wyglądało jak troska i obawa zarazem. Ale nie o przyjaciół i fanów. Nie wiem o kogo ale kogoś chronił, kogoś ukrywał.
-Gustav! Georg! Gdzie jesteście? - zawołał wbiegając do domu. Drzwi były otwarte. Wszedł do salonu po śladach z krwi, rozbitym szkle i chyba plamach alkoholu. A bynajmniej cuchnęły alkoholem. Rozejrzał się w okół i dopiero po chwili jego wzrok zidentyfikował Georga pod stołem. Miał zabandażowaną rękę z plamami krwi na włóknach.
Zaśmiał się cicho pod nosem i poszedł do kuchni. Wyglądało, że koledzy balowali. Wolał nie sprawdzać gdzie jest Gustav. Zwłaszcza po tym jak w lodówce zobaczył czarny koronkowy stanik a na podłodze takie same koronkowe figi. Westchnął i wyjął z lodówki zimną colę. Nie musiał pić ale z przyjemnością usiadł na krześle przy stole kuchennym i sączył colę przez niebieską słomkę. Jego życie nie pozwalało mu zapomnieć co się stało ale zwykle nie miał czasu o tym myśleć zajęty próbami i koncertami. Teraz była przerwa w trasie a noce były jeszcze bardziej samotne niż kiedykolwiek. Nie spał więc biegał. Podczas jednej z takich nocy napisał "Phantomrider". Wybrał się na przejażdżkę autem a mijając niektóre drzewa miał wrażenie, że są równie samotne jak on.
Rzucił okiem na stan mieszkania. Jak jeszcze Tom mieszkał razem z nimi każda taka impreza kończyła się występami striptizerek, namiętnie ocierających się ciałami o jego i Toma ciała. Gustav i Georg już wtedy zwykle mieli stan przedzgonowy albo już zaliczyli "zgon". Zaśmiał się przypominając sobie sytuację kiedy jedna ze striptizerek wpadła na genialny pomysł aby ubrać Georgowi stanik jej koleżanki i owinąć szyję pończochami. Jak już się biedak obudził ubrany w damską bieliznę był w takim szoku że przez pół dnia sprawdzał czy wszystko ma na swoim miejscu. Taki szok na kacu.
Wyrzucił butelkę do śmietnika i ruszył na górę. Z reguły nie powinien spać ale tym razem coś się zmieniło. Zasnął, a bynajmniej tak mu się wydawało myśląc o tajemniczej szatynce. Zakazanej jak jabłka w ogrodzie Adama i Ewy.
Zbiegałam ze schodów ze słuchawkami w uszach, kiedy poczułam, że lecę. Przez dwie sekundy moje nogi były oderwane od jakiegokolwiek oparcia. Wylądowałam w czyichś silnych ramionach i usłyszałam cichy męski śmiech.
-Powtórka z rozrywki, co? - zapytał Tom stawiając mnie na ziemi.
-Tyle, że już nie jesteś tylko przystojnym, nieznajomym bohaterem ratującym życie najlepszej uczennicy.
-Czyli twierdzisz, że jestem przystojny?- zapytał unosząc jedną brew i kącik ust.
Zmieszałam się i spojrzałam na niego spodełba.
-Ty mnie Kaulitz nie łap za słówka.
Miał tak rozbawiony wyraz twarzy, że aż sama się uśmiechnęłam.
-Gdzie tak pędzisz, Gazelo?- zmienił temat opierając się równocześnie o ścianę.
-Gazelo?- spytałam unosząc wysoko obydwie brwi.
-Są równie szybkie i niezdarne jak ty. Ale uroczo niezdarne. - puścił mi oczko i po chwili dodał- i równie piękne.
Patrzyłam na niego czując, że moje policzki płoną. Przegryzłam dolną wargę, odgarnęłam włosy za ucho i złapałam mocniej torbę z książkami przed sobą.
-A więc uważasz, że jestem piękna?
-Tak.. - odpowiedział powoli. Był ode mnie wyższy o głowę. Wpatrywał się we mnie spod swojego fullcapa. Złapał mnie za dłoń. Jego skóra na palcach była zgrubiała od kilkuletniego grania nagitarze ale mimo to była ciepła i delikatna. Przyjemna w dotyku. Po chwili wyciągnął w moją stronę również drugą dłoń. Kciukami zaczął gładzić moje nadgarstki. Pochylił głowę aby spojrzeć mi w oczy.
-Nie tylko piękna. Inteligentna.. Urocza.. Samowystarczalna... Odważna... Cudowna.
Teraz moje policzki płonęły żywym ogniem, czułam jak topnieję. Spuściłam oczy i ścisnęłam mocniej jego palce ze swoimi. Następnie uniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko w czekoladowe tęczówki. Mój wzrok przesuwał się po całej jego twarzy, zatrzymując się na srebrnym kolczyku w wardze i idealnie wykrojonych ustach.
Pochylił głowę, przesunął swoje ręce na moje plecy i przyciągnął mnie bliżej. Rozchylił wargi. Ja rozchyliłam swoje. Po niecałej sekundzie zetknęły się w gorącym żarze pragnienia. Złapał mnie rękami za biodra i obrócił tak abym to ja opierała się o ścianę. Czułam jej przyjemny chłód na plecach i ogień jego ust na swoich wargach.
I nagle... Coś uderzyło w nas z siłą rozpędzonej kuli armatniej.
-Hej ludzie! Szukaliśmy was. Zaczął się apel. - zawołała Chelsee. - oh, widzę, że przeszkodziłam. Przepraszam.- zmieszała się gdy zobaczyła nas przyciśniętych do siebie a mnie przy okazji przyszpiloną silnymi ramionami Toma do ściany.
-emm... Nic się nie stało. - powiedziałam cicho wciąż wpatrując się w oniemiałą rudowłosą dziewczynę.
-No to chodźmy.
-Drodzy uczniowie. Mamy dla was dwie wiadomości. Doszły nas słuchy, że Nieumarli chcą toczyć z nami wojnę... - przez chwilę oderwałam wzrok od dyrektorki i rzuciłam okiem na Silvenię stojącą obok niej jako zastępstwo za babcię. - ale Akademia Hildegardy nie weźmie udziału w tej wojnie. Bramy zostaną zamknięte, straż potrojona. Ale nie uczniowska. Straż składająca się z wyżej przeszkolonych członków Ochrony.
Silvenia otworzyła szeroko oczy. Babcia nie przedstawiła nam TEJ wersji. Nie mogliśmy stać z założonymi rękami podczas gdy nasi rodzice będą walczyć.
-Nie taki był plan!- warknęła Silv zakładając ramiona na piersiach i ruszając niespokojnie nogą. Jej nienaganna czarna sukienka i czerwone jak krew szpilki pod kolor ust dawały jej +10 dla wizerunku reprezentantki Rady.
Pani Nite zakryła dłonią mikrofon i również odwarknęła:
-Nie będę narażać tych biednych dzieci.
-Nas, dorosłych jest za mało Ev. Mają stać i patrzeć?! Nie po to są do cholery szkoleni! Są dojrzali. Niech sami podejmą decyzję.
-Ja już ją podjęłam. Nie. Nie wezmą udziału w wojnie, w której i tak by przegrali.
Bill obudził się w środku nocy tknięty nagłym złym przeczuciem. Rozejrzał się. Wydawało mu się, że firanka się poruszyła. Zamknął oczy i odetchnął. A gdy znów je otworzył przy łóżku ktoś stał.
Oślepiająco biała skóra, zielone jarzące się oczy, czarne długie włosy. Dziewczyna miała może 17 lat. Wpatrywała się w niego intensywnie.
-Potrzebujemy cię. - powiedziała zadziwiająco melodyjnym głosem.
-Jacy Wy?
-Nieumarli. - odpowiedziała przechylając głowę. - jesteś jednym z nas.
-Do czego jestem wam potrzebny?- zapytał unosząc się na łokciu.
-Musisz walczyć w wojnie o wolność. W wojnie o drugie życie ..
Powiedziała to i zniknęły tak szybko jak się pojawiła, zostawiając go z szalejącym wirem myśli w głowie. Mógł mieć drugie życie. Mógł przyłączyć się do czegoś wielkiego. Mógł być wolny.. Ale jaka byłaby tego cena?