Jeśli chcesz...

"Jeśli chcesz możesz przenieść się w świat, którego inni nie znają. Ten świat będzie Tylko twój, Twoja tajemnica. Jeśli chcesz to Cię tam zabiorę.. Tylko powiedz..."

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 10.

 PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! nie mogłam się z tym wyrobić przez ten durny internet :(
***********************************************************************


Cały poranek spędziłam na przekopywaniu róż. Od klęczenia w kolcach i ziemi ścierpły mi nogi, skóra na dłoniach stwardniała mi od rękawiczek i na domiar złego - musiałam iść na lekcje. W sumie, było coś gorszego. To coś stało oparte o altankę i piło kawę rzucając w moim kierunku bezczelne komentarze na temat mojej pracy jako tymczasowego ogrodnika. Najszybciej jak mogłam ruszyłam w stronę damskiego internatu. Szybko przebrałam się w legginsy i białą koszulę. Po drodze do szkoły jeszcze zawiązałam krawat i ruszyłam do stołówki na śniadanie. W korytarzu mijałam się z ludźmi, którzy rzucali na mnie ukradkowe spojrzenia. "Jedna z najlepszych ucieka" "Słyszałam, że zwiała z chłopakiem" "wychodzi kiedy chce, żadnych ograniczeń!". Szepty towarzyszyły mi aż pod drzwi stołówki, a tam było jeszcze gorzej. Niektórzy rozmawiali przyciszonymi głosami pochyleni nad stolikami a inni nie kryli ciekawości wlepiając we mnie wzrok. Terenu szkoły nie można opuszczać. A ja? Robiłam to notorycznie. 
Zagryzłam wargę i usiadłam obok Toma. Melissa rzuciła mi jabłko a ja złapałam je jeszcze w locie. 
-Muszę wam coś powiedzieć.. I to raczej nie jest miłe. - powiedziałam krzywiąc sie, czując kwaśny smak owocu. 
-Słuchamy. - powiedział David rozkładając się na krześle. 
Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech. 
-Rozmawiałam z babcią. I nie jest dobrze. Nel zginęła bo Nieumarli tworzą Armię. Za niedługo powinni zacząć przygotowywać wszystkich uczniów na wojnę. Nie tylko Straż ma zajęcia obronne. Teraz to my tworzymy Wojnę. 
-Będziemy walczyć?- niepewny wzrok Toma zdradzał jego obawy. On nie był wychowany w tym świecie. Bał się, że wojna wciągnie ludzi, jego fanów, przyjaciół. A bynajmniej tak zdawało mi się na początku. A później w jego oczach błysnęło coś co wyglądało jak troska i obawa zarazem. Ale nie o przyjaciół i fanów. Nie wiem o kogo ale kogoś chronił, kogoś ukrywał.
  

-Gustav! Georg! Gdzie jesteście? - zawołał wbiegając do domu. Drzwi były otwarte. Wszedł do salonu po śladach z krwi, rozbitym szkle i chyba plamach alkoholu. A bynajmniej cuchnęły alkoholem. Rozejrzał się w okół i dopiero po chwili jego wzrok zidentyfikował Georga pod stołem. Miał zabandażowaną rękę z plamami krwi na włóknach. 
Zaśmiał się cicho pod nosem i poszedł do kuchni. Wyglądało, że koledzy balowali. Wolał nie sprawdzać gdzie jest Gustav. Zwłaszcza po tym jak w lodówce zobaczył czarny koronkowy stanik a na podłodze takie same koronkowe figi. Westchnął i wyjął z lodówki zimną colę. Nie musiał pić ale z przyjemnością usiadł na krześle przy stole kuchennym i sączył colę przez niebieską słomkę. Jego życie nie pozwalało mu zapomnieć co się stało ale zwykle nie miał czasu o tym myśleć zajęty próbami i koncertami. Teraz była przerwa w trasie a noce były jeszcze bardziej samotne niż kiedykolwiek. Nie spał więc biegał. Podczas jednej z takich nocy napisał "Phantomrider". Wybrał się na przejażdżkę autem a mijając niektóre drzewa miał wrażenie, że są równie samotne jak on.  
Rzucił okiem na stan mieszkania. Jak jeszcze Tom mieszkał razem z nimi każda taka impreza kończyła się występami striptizerek, namiętnie ocierających się ciałami o jego i Toma ciała. Gustav i Georg już wtedy zwykle mieli stan przedzgonowy albo już zaliczyli "zgon".  Zaśmiał się przypominając sobie sytuację kiedy jedna ze striptizerek wpadła na genialny pomysł aby ubrać Georgowi stanik jej koleżanki i owinąć szyję pończochami. Jak już się biedak obudził ubrany w damską bieliznę był w takim szoku że przez pół dnia sprawdzał czy wszystko ma na swoim miejscu. Taki szok na kacu. 
Wyrzucił butelkę do śmietnika i ruszył na górę. Z reguły nie powinien spać ale tym razem coś się zmieniło. Zasnął, a bynajmniej tak mu się wydawało myśląc o tajemniczej szatynce. Zakazanej jak jabłka w ogrodzie Adama i Ewy. 



Zbiegałam ze schodów ze słuchawkami w uszach, kiedy poczułam, że lecę. Przez dwie sekundy moje nogi były oderwane od jakiegokolwiek oparcia. Wylądowałam w czyichś silnych ramionach i usłyszałam cichy męski śmiech.
-Powtórka z rozrywki, co? - zapytał Tom stawiając mnie na ziemi. 
-Tyle, że już nie jesteś tylko przystojnym, nieznajomym bohaterem ratującym życie najlepszej uczennicy. 
-Czyli twierdzisz, że jestem przystojny?- zapytał unosząc jedną brew i kącik ust. 
Zmieszałam się i spojrzałam na niego spodełba. 
-Ty mnie Kaulitz nie łap za słówka. 
Miał tak rozbawiony wyraz twarzy, że aż sama się uśmiechnęłam. 
-Gdzie tak pędzisz, Gazelo?- zmienił temat opierając się równocześnie o ścianę. 
-Gazelo?- spytałam unosząc wysoko obydwie brwi.
 -Są równie szybkie i niezdarne jak ty. Ale uroczo niezdarne. - puścił mi oczko i po chwili dodał- i równie piękne. 
Patrzyłam na niego czując, że moje policzki płoną. Przegryzłam dolną wargę, odgarnęłam włosy za ucho i złapałam mocniej torbę z książkami przed sobą. 
-A więc uważasz, że jestem piękna? 
-Tak.. - odpowiedział powoli. Był ode mnie wyższy o głowę. Wpatrywał się we mnie spod swojego fullcapa. Złapał mnie za dłoń. Jego skóra na palcach była zgrubiała od kilkuletniego grania nagitarze ale mimo to była ciepła i delikatna. Przyjemna w dotyku. Po chwili wyciągnął w moją stronę również drugą dłoń. Kciukami zaczął gładzić moje nadgarstki. Pochylił głowę aby spojrzeć mi w oczy.
-Nie tylko piękna. Inteligentna.. Urocza.. Samowystarczalna... Odważna... Cudowna.
Teraz moje policzki płonęły żywym ogniem, czułam jak topnieję. Spuściłam oczy i ścisnęłam mocniej jego palce ze swoimi. Następnie uniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko w czekoladowe tęczówki. Mój wzrok przesuwał się po całej jego twarzy, zatrzymując się na srebrnym kolczyku w wardze i idealnie wykrojonych ustach. 
Pochylił głowę, przesunął swoje ręce na moje plecy i przyciągnął mnie bliżej. Rozchylił wargi. Ja rozchyliłam swoje. Po niecałej sekundzie zetknęły się w gorącym żarze pragnienia. Złapał mnie rękami za biodra i obrócił tak abym to ja opierała się o ścianę. Czułam jej przyjemny chłód na plecach i ogień jego ust na swoich wargach. 
I nagle... Coś uderzyło w nas z siłą rozpędzonej kuli armatniej. 
-Hej ludzie! Szukaliśmy was. Zaczął się apel. - zawołała Chelsee. - oh, widzę, że przeszkodziłam. Przepraszam.- zmieszała się gdy zobaczyła nas przyciśniętych do siebie a mnie przy okazji przyszpiloną silnymi ramionami Toma do ściany. 
-emm... Nic się nie stało. - powiedziałam cicho wciąż wpatrując się w oniemiałą rudowłosą dziewczynę. 
-No to chodźmy. 


-Drodzy uczniowie. Mamy dla was dwie wiadomości. Doszły nas słuchy, że Nieumarli chcą toczyć z nami wojnę... - przez chwilę oderwałam wzrok od dyrektorki i rzuciłam okiem na Silvenię stojącą obok niej jako zastępstwo za babcię. - ale Akademia Hildegardy nie weźmie udziału w tej wojnie. Bramy zostaną zamknięte, straż potrojona. Ale nie uczniowska. Straż składająca się z wyżej przeszkolonych członków Ochrony. 
Silvenia otworzyła szeroko oczy. Babcia nie przedstawiła nam TEJ wersji. Nie mogliśmy stać z założonymi rękami podczas gdy nasi rodzice będą walczyć. 
-Nie taki był plan!- warknęła Silv zakładając ramiona na piersiach i ruszając niespokojnie nogą. Jej nienaganna czarna sukienka i czerwone jak krew szpilki pod kolor ust dawały jej +10 dla wizerunku reprezentantki Rady. 
Pani Nite zakryła dłonią mikrofon i również odwarknęła:
-Nie będę narażać tych biednych dzieci. 
-Nas, dorosłych jest za mało Ev. Mają stać i patrzeć?! Nie po to są do cholery szkoleni! Są dojrzali. Niech sami podejmą decyzję.
-Ja już ją podjęłam. Nie. Nie wezmą udziału w wojnie, w której i tak by przegrali. 


Bill obudził się w środku nocy tknięty nagłym złym przeczuciem. Rozejrzał się. Wydawało mu się, że firanka się poruszyła. Zamknął oczy i odetchnął. A gdy znów je otworzył przy łóżku ktoś stał. 
Oślepiająco biała skóra, zielone jarzące się oczy, czarne długie włosy. Dziewczyna miała może 17 lat. Wpatrywała się w niego intensywnie. 
-Potrzebujemy cię. - powiedziała zadziwiająco melodyjnym głosem. 
-Jacy Wy? 
-Nieumarli. - odpowiedziała przechylając głowę. - jesteś jednym z nas. 
-Do czego jestem wam potrzebny?- zapytał unosząc się na łokciu. 
-Musisz walczyć w wojnie o wolność. W wojnie o drugie życie ..
Powiedziała to i zniknęły tak szybko jak się pojawiła, zostawiając go z szalejącym wirem myśli w głowie. Mógł mieć drugie życie. Mógł przyłączyć się do czegoś wielkiego. Mógł być wolny.. Ale jaka byłaby tego cena?