Jeśli chcesz...

"Jeśli chcesz możesz przenieść się w świat, którego inni nie znają. Ten świat będzie Tylko twój, Twoja tajemnica. Jeśli chcesz to Cię tam zabiorę.. Tylko powiedz..."

środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 13.

Nie wiedziałam co mam myśleć. Wiedziałam, że robię źle. Czy ja jestem z Tomem? Co jest między nami? Czy to zdrada? I to z jego bratem... Nieumarłym. Ale... czując oddech Billa na karku zapominam o całej niepewności. Liczy się tylko on i to, że stoi obok. 
-O czym tak myślisz?- zapytał czarnowłosy podrzucając w jednej ręce coś wyglądającego jak czarny sygnet.
-O Tomie...- nie będę tego ukrywać.
-Ah.. to było do przewidzenia. Masz wątpliwości? - uniósł prawy kącik ust w irytującym uśmiechu.
Popatrzyłam na  niego. To nie był pierwszy raz kiedy mogłam się mu przyjrzeć.. ale jednak coś się zmieniło. Wydawał się mniej zagubiony. Miał pewniejszą postawę, głos. Jakby w końcu był pewny tego kim jest. A musiał być kimś ważnym skoro ta dziewczyna tak łatwo odpuściła swoją ofiarę.
-Chyba nie chcę z tobą o tym rozmawiać.
-No weź, jestem jego bratem. Znam go jak nikt. A przynajmniej znałem dopóki... no - zaśmiał się, ale w tym śmiechu nie było nic wesołego. Zadrżałam.
-Wiesz, że nie o to chodzi. - westchnęłam ruszając dalej.
-Nie? A o co? Popraw mnie jeśli się mylę. Nieoficjalnie jesteś z Tomem ale coś ciągnie cię do mnie. - wybiegł trochę przede mnie tak aby idąc tyłem mógł na mnie patrzeć.
Zmrużyłam oczy.
-Zgadłem. - wyszczerzył idealnie równe zęby i klasnął w dłonie o długich czarnych paznokciach.
-Nawet jeśli to co?
Tym razem to on westchnął i popatrzył na mnie z dezaprobatą.
-Jeśli się dowie, znienawidzi nas oboje. Za chociażby samo to, że ze mną rozmawiasz. On mnie nienawidzi, rozumiesz? Nienawidzi tego czym się stałem.
-Właściwie... jak to się stało?- jego brązowe oczy po wypowiedzeniu tego pytania stały się chłodne, nieprzystępne, odległe. Wspomnienie swojej śmierci musi być dla niego trudne. Zwłaszcza, że był sławny. Miał wszystko. Kochającą rodzinę, przyjaciół, pieniądze, sławę, fanów. Żyć nie umierać. A on, no umarł. Umierając nie wiedział, że się odrodzi, nie znał tego świata, nie był z nim związany. A teraz musi ukrywać przed wszystkimi prawdę. Moje rozmyślania przerwał jego cichy głos.
-Usiądźmy gdzieś. To długa historia...


 "-Bill! Nie wsiadaj do tego samochodu. Jeśli odjedziesz spod mojego domu to z nami koniec! Rozumiesz?- Jess krzyczała wymachując rękami podczas gdy niewzruszony szedłem do samochodu. Nacisnąłem przycisk na kluczykach do samochodu a on zamrugał światłami rozjaśniając na chwilę ciemność panującą na około nas. Czułem jak wpatruje mi się w plecy.
-BILL DO CHOLERY!

-Przyślę kogoś po swoje rzeczy. - odparłem nawet nie odwracając się do niej twarzą.
-Myślałam, że mi to wybaczyłeś... Myliłam się co do ciebie.
-Nie, Jess. To ja się myliłem. - westchnąłem i z trzaskiem zamknąłem drzwi czarnego volvo.

Oparłem dłonie na kierownicy i odetchnąłem. Powoli odpaliłem samochód i ruszyłem przez śnieg w stronę Loitsche. Stąd miałem do rodzinnego domu około 300 kilometrów. Jessica mieszkała na takim zadupiu, że wszystko otaczały nieprzemierzone o tej porze roku lasy. Mój oddech zmieniał się w małe białe obłoczki zaraz po wypuszczeniu z ust. Mogłem tu nie przyjeżdżać.
Zacisnąłem mocniej palce na skórzanej kierownicy i dodałem gazu. Powinienem jechać ostrożniej, przecież drogi są oblodzone... Mijałem ciemne sylwetki niekończących się drzew kiedy nagle zza jednego mignęły mi żółte oczy a następnie sarna wybiegła na drogę. Skręciłem gwałtownie w prawo, w stronę bocznej drogi. Wjechałem w las. No nic. Pojadę objazdem. Im dalej byłem tym bardziej się gubiłem. Gdzieś tu musi być kolejny zjazd.... Zatrzymałem samochód i wysiadłem z niego aby się porozglądać. Nasunąłem mocniej czapkę na uszy, gdyż w środku lasu jest znacznie zimniej i zacząłem się rozglądać za drogą. Wszystko pokrywał śnieg, żadnej ścieżki. Szedłem coraz dalej aż nagle usłyszałem cichy trzask pod sobą. I wtedy zrozumiałem, że wszedłem na jezioro. Było ciemno, wszystko ośnieżone, nie zauważyłem go. Lód pęknął"



-Pamiętam jeszcze tylko jak wpadłem do lodowatej wody. Próbowałem się czegoś chwycić ale nie mogłem wydostać się z przerębli. Krzyczałem. Ale nie miałem szansy na ratunek. W te lasy nikt się nie zapuszczał nawet w lesie a co dopiero w zimie. Sądzę, że nie znaleźli auta ponieważ znów zaczął padać śnieg, przykrył ślady opon. Tak minęło 10 dni, wyszło słońce, lód zaczął topnieć. Gdy się obudziłem po prostu wyszedłem na lód i wsiadłem do auta. Włączyłem telefon, który został w samochodzie i ze zdziwieniem popatrzyłem na datę. Byłem w szoku. Odpaliłem volvo i wróciłem do domu. Przy krzykach rodziny i menadżerów wyjaśniłem, że ja i Jess zerwaliśmy, do tego miałem dość trasy, to znaczy mieliśmy dwutygodniową przerwę więc postanowiłem nic nie mówić i wyjechać na 10 dni. Jedynie Tom mi w to nie uwierzył. Bliźniacza więź. Przez te 10 cholernych dni czuł się jak nieżywy. I ciągle było mu zimno. W dzień kiedy wróciłem do domu, on wrócił do dawnego stanu. Z jedną drobną różnicą. Miał ochotę mnie zabić i czuł bijący ode mnie chłód.
-Jak się dowiedziałeś o tym kim jesteś?
-Nie wiem. Miałem tą wiedzę w sobie, jakby zawsze tam była, jakby ktoś mnie tego nauczył. I wiedziałem też kim jest Tom. Strażnikami musieliśmy być od strony ojca. A, że wyprowadził się od nas naprawdę dawno temu i prawie nie mieliśmy kontaktu nic nam nie mówił. Teraz znasz już całą historię.
Milczałam. Nie wiedziałam co mogłabym w takiej sytuacji powiedzieć więc po prostu milczałam. Nie myśląc wtuliłam się w niego. Spojrzał na mnie zdziwiony i delikatnie odwzajemnił uścisk.
-Tak mi przykro... - wyszeptałam.
-Nie bardziej niż mi, Hope..



********
okej, tak więc pechowa 13 za nami :D długo czekaliście, za co naprawdę przepraszam ale 14 chyba pójdzie mi lepiej. Leżę ze złamaną nogą więc chyba mogę nadrobić bloga, nie? xD