Jeśli chcesz...

"Jeśli chcesz możesz przenieść się w świat, którego inni nie znają. Ten świat będzie Tylko twój, Twoja tajemnica. Jeśli chcesz to Cię tam zabiorę.. Tylko powiedz..."

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 1.

Chocolate Lover: możesz wyłapywać błędy bo nie zawsze mam czas sprawdzać :(
Reve tte: wejdź tam na pasek z boku i kilknij w "Nieumarli" i będziesz wiedzieć kto jest kim, znajduje się tam takie streszczenie :)
Ashley Evans: Cieszę się, że mimo wszystko postanowiłaś tu zaglądać :) Odcinków będzie znacznie więcej niż na poprzednich blogach bo ja sama najbardziej odnajduję się w pisaniu fantasy ;) Mam nadzieję, że jednak zostaniesz do końca ;*
Evie P: cieszę się że ci się podoba :) każdy czytelnik jest na wage złota :*
**************************
Hope:
Razem z przyjaciółmi uzgodniliśmy, że wszyscy wrócimy do Akademii tydzień przed końcem wakacji. W obrębie szkoły było dużo ciekawych miejsc gdzie mogliśmy uciec przed zasadami. Co dziwne, nawet na wakacjach musieliśmy przestrzegać szkolnych reguł. Jedynym wyjątkiem były reguły szkolne takie jak nie spóźnianie się na lekcje i mundurek.
      Postawiłam swoje walizki na podłodze wyłożonej niebiesko-białymi płytkami i rozglądnęłam się po holu. Wysoki biały sufit ze zdobieniami podobnymi do tych, które często spotykamy w kościołach i wielkie drewniane drzwi, za którymi znajdował się gabinet i pokój dyrektorki. Na końcu korytarza znajdowały się kolejne drzwi. Tym razem zrobione z metalu, z trzema mosiężnymi zasuwami. Te jedne drzwi były otwarte całe dnie a zamykane tylko na noc. Pchnęłam je i wyszłam z walizkami na teren internatów. Dom dziewcząt był położony sto metrów od budynku głównego a chłopców również sto. Budynki stały w odległości dziesięciu metrów, obok siebie. Wszystkie trzy budynki były połączone ze sobą żwirowanymi ścieżkami. Gdy dotarłam do swojego budynku, nacisnęłam klamkę i drzwi z lekkim uporem ustąpiły. W środku pachniało cytrynową pastą do podłóg i nikłym zapachem alkoholu (nikt nigdy nie mówił, że kobiety nie mogą przemycać wódki, piwa czy nawet wina).
    Weszłam po schodach na czwarte piętro i otworzyłam drzwi pokoju 420. Łóżko było zaścielone a szafki biurka opróżnione ze zgniecionych kartek. Wychyliłam się przez otwarte okno i z ulgą stwierdziłam, że droga, którą znalazłam była nietknięta. Wystarczyło przewiesić nogi przez parapet, opuścić się na rękach i stanąć na wystającym gzymsie aby po kilku krokach znaleźć się na dachu. Uwielbiałam wychodzić w nocy z pokoju i wspinać się na dach. Przysiadałam wtedy na prostym betonowym odcinku opierając się o komin i patrzyłam w gwiazdy. Zawsze kochałam myśleć o tym jak to jest z tymi małymi srebrzystymi punkcikami, że świecą dla nas przez miliony lat i przygasają dopiero wtedy kiedy nikt nie wie ile dokładnie pokoleń patrzyło na nie zabierając ze sobą odrobinę ich blasku. Dopiero wtedy, kiedy spełnią jakieś naiwne marzenie naiwnego człowieka.
   Westchnęłam i odsunęłam się od okna w głąb pokoju. Rozpięłam pierwszą walizkę i zajęłam się układaniem ciuchów.
Książki poustawiałam na półce nad łóżkiem i nim się obejrzałam była już 20:00. Zbiegłam szybko po schodach i pomknęłam przez trawnik. Przy drzwiach do głównego budynku spotkałam Melissę. Jej ciemny makijaż fajnie kontrastował z białymi włosami do ramion i luźną grzywką na boku. Luźna biała bluzka z ćwiekami na ramionach powiewała na delikatnym wietrze.
Wpadłam w ramiona przyjaciółki i mocno ją uściskałam. Naprawdę się za nią stęskniłam. Tak samo jak za Cassie, Davidem i Peterem ale ich jeszcze nie było. W szkolnej stołówce było zupełnie pusto. Weszłyśmy przez drzwi, na których pisało "Uczniom wstęp wzbroniony" i podeszłyśmy do kuchenki skąd wziąłyśmy sobie jedzenie. Wymaszerowując z kuchni spotkałyśmy kucharkę.
-Cześć Gretel, jesteśmy tylko my więc wzięłyśmy sobie z kuchni jedzenie. Mam nadzieję że się nie gniewasz. - powiedziała Melissa uśmiechając się delikatnie.
Gretel skinęła tylko uprzejmi głową i zniknęła za drzwiami.
Usiadłyśmy na środku sali i zaczęłyśmy jeść. W pewnym momencie odsunęłam widelec od ust i powiedziałam:
-Nie wydaje ci się dziwne, że nie ma nigdzie nauczycieli? Ani jednego nie widziałam odkąd przyjechałam. Nawet pani Nite.
-Ja też. A przyjechałam wczoraj. Opuszczony kampus jest naprawdę przerażający. - wzdrygnęła się. - Ale ponoć ma się u nas pojawić ktoś mega sławny i ważny. - dokończyła konspiracyjnym szeptem nachylając się nad stołem.
-Jak myślisz? Kto to może być? Któryś z Jonasów, Miley Cyrus, Selena Gomez?- zapytałam od niechcenia.
-Nie mam pojęcia ale się dowiem. - uśmiechnęła się przerażająco ukazując zęby. Znałaam ten uśmiech i to nie znaczyło nic dobrego.
Pięć godzin później czyli o 1 w nocy zakradałyśmy się schylone do gabinetu dyrektorki. Z racji tego, że nauczycieli nie było a na kampusie zostałyśmy tylko ja, Melissa i Gretel, drzwi do budynku były otwarte. Całe ubrane na czarno trzymałyśmy się blisko cienia w razie gdyby kucharka się obudziła. Melissa wyjęła z buta mały złoty kluczyk i włożyła go do zamka. Klucz obrócił się z cichym szczęknięciem i drzwi stanęły przed nami otworem. W środku było ciemno i chłodno. Nie było to zimno nieumarłych tylko wpływ tego że gabinet był kamienny a noc chłodnawa. Zapaliłam światło a Melissa podłożyła pod drzwi koszulę.
Przez kilka minut przeglądałyśmy wszystkie możliwe szuflady i teczki. Przewracałyśmy kartki i zaglądałyśmy do książek.
-Już pierwszego dnia włamujemy się do gabinetu dyrektora. Co jeszcze?- skomentowałam po piętnastu minutach.
-To dopiero początek. Tu nic nie ma. - stwierdziła blondynka zamykając ostatnią teczkę. Dłonią zaczesała grzywkę do tyłu głowy i westchnęła zirytowana, odkładając metryki na miejsce. Gdy wszystko było schowane wyszłyśmy z gabinetu. Gdy zamykałyśmy drzwi usłyszałyśmy stłumione głosy. Melissa szybko schowała kluczyk w skarpetkę i odbiegłyśmy pod schody. Otworzyłam szybko drewniane drzwi składziku na miotły i wpuściłam przyjaciółkę.
Przez szpary zobaczyłam dwie zbliżające się sylwetki a już po chwili rozpoznałam głosy i poszczególne słowa.
-Clarisso... musimy... wiesz przecież...- powiedziała Pani Nite.
-Tak... nie rozumiem.. po co... bezsensowne..- wzburzony głos Clarissy odbił się echem od ścian. Po minucie obie zniknęły za drzwiami gabinetu. Odczekałyśmy jeszcze chwilę i wyszłyśmy spokojnie ze schowka. Gdy znalazłyśmy się na podwórku, pędem wróciłyśmy do internatu. Gdy stanęłyśmy na korytarzu na czwartym piętrze wybuchnęłyśmy śmiechem, który rozniósł się po całym budynku.
Łapiąc się za brzuch otworzyłam drzwi do swojego pokoju i pomachałam Melissie, stojącej już przy swoich drzwiach.
W pokoju padłam na łóżko i odchyliłam głowę tak aby móc patrzeć na czarne niebo usiane błyszczącymi gwiazdami. Zimne powietrze owiewało mi twarz, kiedy stanęłam w oknie i wspinałam się na dach. Oparłam się bokiem o komin z czarnej cegły i patrzyłam na nieruchomy las. Gdybym się odwróciła, miałabym przed sobą internat chłopaków. Przypadkiem stanęłam na obluzowanej dachówce, która stoczyła się po dachu i roztrzaskała na ziemi. Nie pamiętam, żeby tu były luźne dachówki ale może tą przeoczyłam. Zamknęłam oczy i zaczęłam wdychać nocne powietrze. Moje ciemne włosy wiatr zwiewał do tyłu i teraz trzepotały delikatnie jak flaga na wietrze. Nagle poczułam podmuch zimnego, tężejącego wiatru. Nieumarły był niedaleko. Nie mogłam być na dachu. Ostrożnie podciągnęłam się na gzyms i stopami odszukałam głowę gargulca. Stanęłam na jego rozłożonych skrzydłach i zsunęłam się po nim na parapet mojego okna. Nie lubiłam chodzić tą drogą, wolałam wracać tak jak przyszłam ale gargulce na około dachu były na tyle duże, że jakby kucnąć to zakrywają mnie całą. Zamknęłam szczelnie okno i okryłam się prześcieradłem. Było za gorąco na kołdrę, nawet jak na Anglię.
***
 -Oszalałaś. - stwierdził David patrząc na Melissę i przegryzając tost. Cassie, David i Peter przyjechali rano. Akurat na późne śniadanie. Ja i Melissa zjadłyśmy dwie godziny temu sałatkę owocową więc teraz po prostu opowiadałyśmy o tym co wczoraj zrobiłyśmy.
-Wcale, że nie! - naburmuszyła się i osunęła na krześle, zaplatając nogi w kostkach.
-Tak samo jak rok temu kiedy była przekonana że Clarissa ma romans z panem Montxem. - dodała Cassie przerywając picie wody. Cass była niska, miała białe, długie do talii włosy i ubierała się w stylu pastel goth.
-Ale co się okazało? Pan Montx był gejem! I w dodatku leciał na tego ucznia, też homo co teraz wyszedł ze szkoły. - powiedziała Mel dumnie. Peter pokręcił tylko głową z pobłażliwym uśmiechem i wrócił do skubania widelcem w sałatce.
-Dobra, ludzie. Koniec i szaleństwie Melissy. Powiedzcie mi lepiej co zamierzamy przez ten tydzień robić? - zapytałam unosząc brew. David zatarł ręce.
-Coś wymyślimy. Na pewno. - zaśmiał się złowieszczo i w tym momencie w drzwiach stanęła pani Nite. Zrobiła zdziwioną minę i powoli, z rękami przed sobą wycofała się do korytarza na co wybuchłam śmiechem. Położyłam głowę na blacie stolika i dalej się śmiałam. Peter podrapał się po głowie i spojrzał na Davida.
-Cokolwiek wymyślisz, nie zostawiaj mnie z nią samego.
***
Spojrzałam na zegar i uśmiechnęłam się. Wybiła 2 w nocy. Narzuciłam na siebie białą, prawie przezroczystą koszulę i wzięłam do ręki torbę z rzeczami i łopatą. Usłyszałam dwa puknięcia w ścianę i wypadłam z pokoju. Na korytarzu dołączyła do mnie Mel. Zbiegłyśmy pędem ze schodów. Chwyciłam w biegu za rękę Cassie i pociągnęłam ją za sobą. Śmiejąc się przecięłyśmy trawnik i wpadłyśmy w cień drzew, gdzie czekali już chłopaki. Trzymając kurczowo swoje torby przeskoczyliśmy nad małym strumykiem i dalej w górę. Po 30 minutach ukazało nam się znajome miejsce. Rzuciliśmy swoje rzeczy na skarpę i zdjęliśmy w pośpiechu ciuchy. Ja, Melissa i Cassie złapałyśmy się za ręce i z rozbiegu skoczyłyśmy 10 metrów w dół. Wypłynęłam na powierzchnię ocierając oczy z wody. Mokre włosy przylepiły mi się do pleców i twarzy. Usłyszałam plusk wody po obu moich stronach - chłopaki skoczyli. W tafli wody odbijała się wielka podobizna księżyca w pełni. Podpłynęłam na sam środek jego tarczy odbitej w wodzie i uniosłam głowę do nieba. Zmarszczyłam nos i szeroko otwartymi oczami patrzyłam na złotą kulę. Przegryzłam wargę i po chwili namysłu zanurzyłam się. Kiedy już moja głowa z powrotem znalazła się nad wodą śmiech przyjaciół był jakby tłumiony przez odgłosy studni w moich uszach. Wytrzepałam wodę z uszu i na plecach podpłynęłam brzegu do przyjaciół. David uniósł mnie ponad wodę i posadził sobie na ramionach. Odchyliłam się do tyłu i złapałam go rękami w pasie a on trzymał moje kolana. Puścił moje nogi, zrobiłam wpół gwiazdę w efekcie czego on przefikołkował nade mną i oboje wylądowaliśmy na głębokiej wodzie. Na treningach w tamtym roku tworzyliśmy parę i dalej lubiliśmy czasami wykorzystywać tricki z cyklu "jak wykiwać wroga", żeby się zwyczajnie powygłupiać. Mokra blond grzywka Davida przylepiła się mu do czoła zasłaniając pole widzenia. Odgarnęłam mu ją i wyszłam na brzeg. Położyłam się na nagrzanym, płaskim kamieniu obok Cassie i podparłam na łokciach. Peter i Melissa zajęli się rozkładaniem materacy w skalnej jaskini, za ukrytym przejściem. Byliśmy poza kampusem więc chociaż tak mogliśmy się zabezpieczyć przed nieumarłymi. Zasnęłam na kamieniu a to co poczułam ostatnie, to było uchwyt silnych rąk kiedy David przenosił mnie na materac.
*********************
Blogger poprzestawiał mi myślniki i całą resztę ale jednak to naprawiłam, osoby czytające to przed poprawkami bardzo przepraszam :(

3 komentarze:

  1. Przeczytałam sobie zakładkę 'Nieumarli' i... Cholera jasna, czuję w kościach, że to będzie coś! Naprawdę zaciekawił mnie Twój pomysł i aż mnie całą nosi z ciekawości co będzie dalej ;)
    Także z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba każdy jest zaintrygowany tym opowiadaniem. Jest to coś zdecydowanie nowego jeśli chodzi o FFTH, w każdym razie ja się spotykam po raz pierwszy :D Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju tej historii. Poza tym naprawdę świetnie wychodzą Ci te opisy. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, czekam na kolejny rozdział :P powiadamiaj :P

    OdpowiedzUsuń