Jeśli chcesz...

"Jeśli chcesz możesz przenieść się w świat, którego inni nie znają. Ten świat będzie Tylko twój, Twoja tajemnica. Jeśli chcesz to Cię tam zabiorę.. Tylko powiedz..."

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 2.

"-Mel! Melissa! Wracaj tu do cholery! - syczałam zduszonym szeptem idąc pochylona w cieniu drzew. Obie na boso, obie w koszulach. Biegłyśmy, kryjąc się za drzewami  w stronę altanki. W rękach dzierżyłyśmy łopaty z ostrymi trzonami i dopiero co zaostrzonymi szuflami. Melissa w pewnym momencie zatrzymała się i kucnęła pod wielkim dębem. Ja, chowając się za gałęziami podciągnęłam się z zwinnością kota na pierwszy gruby konar i zakryłam się liśćmi.
Potarłam ramiona. Przerażające, mrożące krew w żyłach zimno przenikało mnie na wskroś. Serce biło mi w klatce piersiowej jak oszalałe, obijając się o żebra.
Dwie postaci w czerwonych pelerynach stały w drewnianej altance niemo wypowiadając słowa. Spojrzałam na Melissę. Nasze spojrzenia spotkały się i zaczęła cicho odliczać do trzech. Gdy już miałyśmy się poderwać, postacie odwróciły się w naszą stronę zdejmując kaptury z głów. Zawiał wiatr rozwiewając liście i ukazując mnie schowaną między gałązkami. Przełknęłam głośno ślinę kiedy mężczyzna o bladej skórze wskazał na mnie kościstym palcem. Zrobiłam salto w tył i wylądowałam w kuckach na ziemi, zadrapując boleśnie dłonie na suchych gałązkach i kamyczkach. Zerwałam się do biegu, Mellisa też. Biegłyśmy żwirowaną ścieżką bez opamiętania, kalecząc bose stopy. Czułyśmy na karku pościg. Dobiegłam do drzwi i szarpnęłam je. Zamknięte. "

Usiadłam na łóżku łapiąc gwałtownie powietrze. Co to było? Nigdy nie zdarzały mi się koszmary. Ten sen był tak realistyczny, że nadal czułam suchą korę pod palcami i kamienie wbijające się w stopy. Przysunęłam się do ściany, zakryłam kolana kołdrą i objęłam ramiona rękami. Zadrżałam, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wstałam i otorzyłam je, wpuszczając do środka Melissę.
-Wszystko w porządku? Krzyczałaś. - powiedziała obejmując mnie ramieniem i siadając na łóżku.
-Jest ok.. ale..  śniło mi się coś. - i opowiedziałam jej o tym.
-Fakt, moja ciekawość napewno nas kiedyś zgubi ale wytłumacz mi dlaczego byłyśmy w koszulach?
-Skąd mam to niby wiedzieć? - burknęłam.
-Za  godzinę mamy pierwsze śniadanie szkolne a potem na lekcje. - zmieniła temat. - idziemy teraz czy później?
Dopiero teraz zauważyłam, że przyjaciółka jest ubrana. Konkretniej, że ma na sobie mundurek składający się ze spódnicy przed kolano w kolorze granatowym, białej koszuli włożonej w spódnicę i krawatu z logo szkoły.
Nic nie mówiąc wyskoczyłam z łóżka i poszłam do łazienki się ubrać i uczesać.
Zeszłyśmy po schodach na dół i do budynku głównego. Gdy weszłyśmy do stołówki przy stolikach siedziały pojedyncze osoby jedząc kanapki i płatki z mlekiem. Ja poszłam do stolika a Mel raźnym krokiem skierowała się w stronę lady.
-Dzień dobry, Gretel! - zawołała blondynka do kucharki i wzięła od niej tacę z jedzeniem dla dwóch osób. Położyła ją na blacie stołu i usiadła naprzeciwko mnie.
-Dzisiaj w szkole pojawi się ten nowy - zaświergotała.
-Ty jeszcze nie odpuściłaś? - powiedziałam ze zrezygnowaniem w głosie. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zanurzyła łyżkę w płatkach kukurydzianych. Podniosłam kanapkę na wysokość oczy i oglądałam przez chwilę wystającą spod kromki sałatę.
Po dziesięciu minutach zdjęłyśmy torby z oparć krzeseł, wyszłyśmy z jadalni i poszłyśmy do skrzydła szkolnego. Nie mam pojęcia o co chodzi Melissie, co może być tak fascynującego w jednym nowym uczniu? Co roku przychodzi przynajmniej 40 nowych uczniów!
Stanęłam na szczycie schodów ze słuchawkani w uszach, Melissa poszła do toalety. Nagle ktoś wpadł na mnie z rozpędem. Potknęłam się o własne nogi i sturlałam się po schodach obijając dosłownie wszystkie kości. Wylądowałam na półpiętrze schodów, w czyichś ramionach. Serce waliło mi jakbym przebiegła 5 kilometrów, szeroko otwartymi oczami patrzyłam w sufit i kurczowo trzymałam się szerokiej bluzy osoby, która mnie złapała.
-Wszystko w porządku? - usłyszałam głęboki, męski głos. Dziwne uczucie, to pytanie padło dzisiaj w moim kierunku już drugi raz. - możesz stać?
-Tak, jasne..- powiedziałam i zachwiałam się kiedy mnie puścił.
-Oj, widzę, że jednak nie. Czekaj, pomogę. - uśmiechnął się a kolczyk w jego wardze uniósł się razem z kącikiem ust. Zauważyłam, że miał na głowie kaptur, jego ciuchy były o kilka rozmiarów za duże, na ramieniu leżało kilka dredów a na twarzy miał duże, ciemne okulary.
-Wiesz...jeszcze się nie orientuję, gdzie jest pielęgniarka? - zapytał po chwili.
-Na końcu korytarza w lewo. - syknęłam kiedy stanęłam na obolałej nodze. Chłopak zauważył to i mimo moich zapewnień, że sobie poradzę, wziął mnie na ręce.
Kiedy wyszliśmy z gabinetu, chłopak zaprowadził mnie do internatu. Pielęgniarka dała mi na dzisiaj zwolnienie ze szkoły i usztywniła mi nogę bandażem.
-Nie podziękowałam ci jeszcze... - zaczęłam.
-...za uratowanie życia. Tak wiem, nie ma za co. Lubię ratować piękne kobiety. - zaśmiał się ukazując zęby.
-Tak właściwie to jak masz na imię? Wiesz, nie widziałam cię tu wcześniej. - zmarszczyłam brwi. Skądś go znałam tylko skąd....?
-To ty nie wiesz? - zdziwił się ale szybko odzyskał rezerwę. - Nie miałem wcześniej warunków, żeby tu przyjechać. Teraz mamy przerwę w tra...- urwał nagle, przegryzając wargę. - Nie ważne, ja muszę iść, narazie! - odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę internatu męskiego.
Chciałam coś za nim zawołać ale w ostatniej chwili zrezygnowałam i po prostu wróciłam do pokoju.

-No nareszcie! Gdzieś ty była cały dzień?! - zaatakowała mnie na dzień dobry Cassie. Zgłodniałam więc utykając poszłam na obiad.
Usiadłam na krześle i zaczęłam opowiadać o moim wypadku nie wspominając o tym, że mój wybawca wspomniał coś o jakiejś przerwie..
-Bardzo cię boli noga? - zapytał Peter odkładając widelec.
-Nie, nie tak bardzo. - jak najbardziej wyciągnęłam szyję w górę, szukając tajemniczego chłopaka. Nadal nie znałam jego imienia. Zastanawiałam się też nad tym jak ja niby mam iść dzisiaj na trening.
-Wyglądasz jak żyrafa- powiedziała Melissa wgryzając zęby w kurczaka.
Prychnęłam z oburzeniem. - a teraz jak lama - uśmiechnęła się szeroko i uchyliła przed lecącym w jej stronę bananem.
Cass i chłopaki zaczęli się śmiać, chwilę później śmialiśmy się już wszyscy.
Następnego dnia, 0:00
Po cichu wyszłam na korytarz, noga mnie już tak bardzo nie bolała więc chyba spokojnie mogłam wrócić na treningi.
  Przeszłam przez bramę budynku głównego i otworzyłam drzwi boczne. Ostrożnie schodziłam w dół po poszczerbionych, kamiennych schodach świecąc na nie latarką. Gdy byłam już blisko sali z damskiej szatni usłyszałam śmiech i podniecone rozmowy.
-Ponoć nowy ma być w Straży! - piszczała Anabeth. Melissa jej coś odpowiedziała i dźwięczny śmiech rudowłosej rozniósł się po pomieszczeniu. Ignorując je, zdjęłam z wieszaka strój składający się z czarnych bojówek, wysokich czarnych butów do biegania, czarnych rękawiczek bez palców i podkoszulki moro.
Włosy związałam w wysoki kucyk i wyszłam z szatni. Pchnęłam stalowe drzwi i weszłam na wyłożoną materacami drewnianą podłogę. W środku było już pięć osób. Ze zdziwnieniem rozpoznałam w nich tajemniczego chłopaka. Opierał się niedbale o ścianę i wiązał dredy. Czarny podkoszulek opinał mu brzuch i dobrze wyrzeźbione mięśnie.
Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się.
-Hej. Musisz być bardzo zdolny skoro już cię przyjęli do Straży. - powiedziałam na wstępie.
-Hej. - zaśmiał się. - Tak właściwie to rzeczywiście ci się nie przedstawiłem. Jestem Tom.
-Hope.
-Nadzieja.. ślicznie. - zaśmiałam się z tej uwagi i kątem oka zauważyłam, że oniemiałe dziewczyny zatrzymują się w pół kroku i przyglądają się nam.
Kilka osób podeszło do Toma z prośbą o autograf a ja najwidoczniej miałam minę w stylu "WTF?!", bo chłopak uśmiechnął się przepraszająco.
Pokiwałam głową. Później go o to zapytam. I w tym momencie na podjum stanęła Clarissa ogłaszając pary strażnicze.
-David Perverson i Cassie Sov, Tom Kaulitz..- w tym momencie kilka dziewczyn zacisnęły kciuki i wstrzymały powietrze. - ... i Hope Milings.
-No to, witaj partnerze - wyszeptał mi na ucho a ja zaśmiałam się.
-Mam nadzieję, że szybko biegasz. - powiedziałam. Clarissa ogłosiła jeszcze kto w jakie dni patroluje teren i pokazała ćwiczenia rozgrzewkowe.
Tom zaczął przyciągać kolana do klatki piersiowej a ja robiąc to samo czułam na sobie masę spojrzeń.

************************
Przepraszam :( spiepszyłam ten rozdział, wiem o tym. Jeśli znajdziecie jakieś błędy to nie zwracajcie uwagi xD

1 komentarz:

  1. Jest dobrze ;) Nie zawsze wszystko wychodzi nam tak jakbyśmy tego chcieli, ale źle nie jest :-)
    Już sobie wyobrażam te wszystkie spojrzenie dziewczyn wpatrujące się w Hope XD
    Czekam na kolejny rozdział bo zapowiada się naprawdę super XD

    OdpowiedzUsuń